Jako manager odpowiedzialny za zespół, wyniki sprzedażowe i realizację projektów, jesteś często w ciągłym biegu. Twój telefon nieustannie dzwoni, a poczta mailowa pęka w szwach. Migrena, ból brzucha, spadek formy.
Co robić, aby tego uniknąć?
Poniżej kilka prostych rad, które sama sobie aplikuję, kiedy czuję, że zaraz zwariuję :
- Znajdź czas dla siebie każdego dnia. Zaplanuj te 60 minut tylko dla siebie. Wycisz telefon, wyłącz komputer. Bądź zdecydowanie offline. Zrób w tym czasie coś dla siebie. Może być to lektura książki, długa, gorąca kąpiel, wizyta u kosmetyczki, spacer lub trening. Traktuj to jak obowiązkowy punkt dnia i nigdy z tego nie rezygnuj.
- Odżywiaj się zdrowo. Bądź wymagająca w wyborze posiłku co najmniej tak samo jak jesteś wymagająca, gdy kupujesz te super obcisłe jeansy. Jeśli nie wiesz co to znaczy zdrowo, kup książkę, obserwuj właściwe profile na FB i Instagramie. Pytaj dietetyków, lekarza prowadzącego. Obserwuj swój organizm, słuchaj go i wyciągaj wnioski.
- Znajdź absorbujące Twój umysł zajęcie, które nie jest związane z Twoją pracą lub z zadaniami matematycznymi Twoich dzieci. Sięgnij po literaturę piękną lub popularnonaukową. Czytaj każdego dnia!
- Rób codzienne sesje wdzięczności i doceniaj najdrobniejsze piękne chwile w Twoim życiu. Ciesz się z małych sukcesów, mów innym komplementy i doceniaj ich pracę, starania, a kiedy możesz, staraj się im pomagać bezinteresownie. Nawet się nie obejrzysz, jak świat mrugnie do Ciebie przychylnie okiem!
- Myśl o swoich wyzwaniach jak o małych kamykach w drodze na szczyt. Czym są Twoje dzisiejsze problemy w obliczu perspektywy całego życia? Czy będziesz o nich pamiętała za 10 lat? Nabierz dystansu i nie traktuj wszystkiego tak bardzo poważnie!
- Jeśli tego potrzebujesz, weź dzień wolnego. Zapakuj się do łóżka, okryj ciepłym kocem, zrób gorącą herbatę, wycisz telefon i po prostu odeśpij wszystkie problemy. Dopóki nie masz kodów nuklearnych, świat naprawdę poradzi sobie bez Ciebie ( przynajmniej przez ten jeden dzień!)
A Wam zdarzają się takie dni, kiedy po prostu nie macie siły wstać? Co wtedy robicie? Czy poczucie odpowiedzialności mobilizuje Was do działania, czy może po prostu wolicie sobie odpuścić?